Najgorsze jest nicnierobienie

W momencie, w którym otwierasz ten artykuł być może żyjesz w świecie, w którym wciąż widzisz na Facebook’u lub/i Instagramie zabawne memy, śmieszne komentarze, drwiące wpisy na Twiterze. Kolejno o tym, że rząd przy okazji pandemii, która spowodowała strach w nas wszystkich, co rusz wprowadzał kolejne ustawy. Jeszcze niedawno żyliśmy w świecie starego ładu, potem nowego ładu, następnie nowego – nowego ładu, a za chwilę nowego ładu 3.0. Drwimy najpierw z kolejek na stacjach benzynowych, bo przecież za moment paliwa zabraknie, po czym chwilę później drwimy z tego, czy pylon cenowy na stacji benzynowej zmieści cenę z „10” z przodu. A cóż mamy zrobić w świecie, z którym przyszło nam się zmierzyć?
 
Czy to wszystko, co widzimy w social mediach, to nie jest niejako śmiech przez łzy? Być może jeszcze do niewielu z nas dociera, że spadek standardu życia w Polsce jest sprawą nieuniknioną, a dzieje się to, o czym jeszcze niestety niespełna rok temu mówiłam na webinarach, które organizowaliśmy – że pokłosie obecnie obserwowanych zdarzeń będziemy za chwilę płacić w cenie ziemniaka, truskawki czy chleba.
 
Zadajmy sobie pytanie, bądź postawmy nawet tezę, skoro jest tak źle, a przecież „wolne media” mówią, że będzie jeszcze gorzej, to może „lepiej nie robić nic”. Być może znowu okaże się, że jesteśmy społeczeństwem, które od dawna nazywam społeczeństwem aktywizującym się sezonowo.
 
Kiedyś usłyszałam historię, nie wiem na ile prawdziwą, że zapytano ludzi w domu starości o to, czego najbardziej żałują w swoim życiu i właściwie wszyscy odpowiedzieli, że nie żałują tego, co zrobili źle, lecz żałują tego, czego nie zrobili w ogóle. Do osób czytających to zadam pytanie, czy w 2030, 2040, 2050 roku nie powiemy sobie standardowych polskich słów „a gdybym ja wiedział, że tak będzie” albo „można było się tego spodziewać”, „takie to były czasy”?
 
Czy być może przed nami stoi szansa na pewnego rodzaju przebudzenie? Być może to punkt zwrotny dla naszych finansów. Bo wysiłek życia będąc biednym jest tak samo duży jak wysiłek dążenia do lepszego statusu. I choć świat wciąż rzuca nam pod nogi slogany, to być może na niektóre z nich popatrzymy jak na wskazówkę. Bo albo prowadzimy swoje życie, albo to życie ciągnie nas. Pytanie czy tylko prosto do grobu?
 
Nie da się już ukryć, że żyjemy w świecie pieniądza. Świat nas zweryfikował. Jednakże jest to tak, jak wtedy, gdy wiemy, że powinniśmy jeść zdrowo, ale przecież po drodze z pracy jest „restauracja” McDonald’s. Żyliśmy, być może nadal żyjemy, a od nas zależy czy będziemy nadal żyć w świecie konsumpcjonizmu. A być może jednak, zbliżymy się ku edukacji finansowej.
 
Nie wiemy tego, co będzie. Przyszło nam żyć w świecie, w którym zdanie „to zależy” nigdy nie było bardziej namacalne. Tylko niech morałem mojej wypowiedzi będzie – ale od kogo to zależy? Od Ciebie? Zadecyduj.